Sąsiedzkie dźwięki można oglądać jako film o tym, jak hałas i cisza organizują naszą przestrzeń - tworząc ją, wydzielając (aż po idee strzeżonych osiedli) i zamykając. To niezwykle sugestywny thriller, wygrany za pomocą coraz bardziej zagęszczanego tła, a zarazem przejmujący dramat o nieustających podziałach, bogactwie i biedzie. Filho, zgłębiwszy w Critico (2008) to, co nazwać by można "dyskursem krytycznym", postanowił w końcu przedstawić we własnej fabule jeden z bardziej krytycznych portretów społecznych Brazylii, z przekrojem przez wszystkie klasy, świadomością historyczną i marksowskim wręcz zacięciem. Nic nie stoi na przeszkodzie, by oglądać Sąsiedzkie dźwięki wespół z Django, jako polemiczną odpowiedź na "rewolucyjną" propozycję Tarantino (którego reżyser zresztą przywołuje w kreacji jednego z bohaterów).
Już pierwsze sceny, w rytm bębnów przedstawiające zestaw czarno-białych zdjęć rolników z poprzedniej epoki, każą zachować ostrożność. I choć początkowo wydają się bez znaczenia, z biegiem czasu przejmują cały film, stając się jego filozoficznym memento. Fabułę organizuje wątek zakochanego agenta nieruchomości Joao (Gustavo Jahn), sąsiedzki spór między dwiema siostrami (Maeve Jinkings i Irma Brown) i przygody szemranej dwuosobowej firmy ochroniarskiej. Ale to zaledwie pretekst, dzięki któremu codzienne życie staje się okazją do rozważań społecznych. Pełnometrażowy debiut Filho jest nie tylko dramatem o "trudnym sąsiedztwie", problemach komunikacyjnych i rodzinnych waśniach, ale przede wszystkim krytycznym esejem o neoliberalnym status quo, w bezpośredni sposób wynikającym z kolonialnej ekspansji. Parafrazując Zofię Nałkowską z Granicy, ktoś zawsze mieszkać będzie "na górze", reszta zaś pozostanie tylko "tymi spod podłogi". Oczywiście to rozgraniczenie nie jest tak łatwe, bo życie "biednych" na różne sposoby przeplata się tu z życiem "bogatych". Trudno nie zauważyć jednak, że są to życia odrębne, dzielące jedynie wspólną przestrzeń, którą jedni posiadają, inni zaś chwilowo okupują. Brazylijski reżyser na każdym kroku wykorzystuje te podziały, wyzyskując napięcie między tym, co zewnętrzne (mamiącą mieszkańców i widza wizją zagrożenia) i tym, co wewnątrz. Nad wyraz ostrożni bohaterowie bacznie (się) nasłuchują, a Filho odkrywa kolejne karty i splata losy poszczególnych postaci w gęstniejącą mieszankę lęku, hipokryzji i zazdrości.
Sąsiedzkim dźwiękom towarzyszy niepokojące pytanie: kto w rzeczywistości sprawuje władzę, kto jest gwarantem społecznego porządku i kto jest gwarantem porządku w ogóle? Czy dziedzic kolonialnych potęg, właściciel całego osiedla, obdarzony rysami mafioza Francisco, jego protegowana rodzina, tworząca kolejne gałęzie klasy średniej, czy może rekrutujący się z ulicznych złodziejaszków "sąsiedzki patrol", który wkupuje się w łaski mieszkańców, wykorzystując ich strach? Wszyscy (łącznie z widzami) czekają, wsłuchując się w każdy szmer, bo właśnie w dźwiękach - rodzinnych kłótniach, krzykach dzieci, stukocie obcasów o bruk czy szczekaniu psa - zawiera się tajemnica i potęguje groza. Tymczasem powracające odgłosy bębnów z początku filmu, niby głosy z przeszłości, zapowiadają wybuch społecznego gniewu...
Filho pogrywa sobie z konwencją thrillera, po Gombrowiczowsku rozładowując ją, a zarazem mówiąc, że nie da się dłużej utrzymać status quo. Obecny porządek rozpadnie się sam, nie w duchu rewolucyjnym, ale na skutek implozji, kurcząc się coraz bardziej, aż do przypadkowego wybuchu, chaosu i przekroczenia granic. Reżyser nie pozostawia więc miejsca na efektowną zemstę w hollywoodzkim stylu. Z drugiej strony cały jego film jest przecież opowieścią o napięciach, które napędzają system, by równocześnie rozkładać go, po cichu drążyć i podkopywać. Wszystko zdaje się oczekiwać na pierwszy wybuch petardy, tylko kto podniesie rękę? A ważniejsze nawet: co stanie się później, gdy na ekranie zapanuje już przejmująca cisza, a końcowy kadr ujmie nieświadomych sprawców na ostatnim zapewne zdjęciu? Gdzieś między Dyskretnym urokiem burżuazji a Burzą lodową Filho dokłada swój krytyczny komentarz na temat mieszczaństwa, klasy średniej, zmierzchu burżuazji i historii Brazylii. A że robi to sprawnie i z poczuciem humoru, bez większych zastrzeżeń można poddać się jego sugestywnej wizji.
________________
Sąsiedzkie dźwięki (O som ao redor), reż. Kleber Mendonça Filho, Brazylia 2012 , 124'; premiera 15-03-2013 (Polska).