Radość filatelisty (A. Bondar, "Historie ważne i nieważne")

Mając w pamięci wiersze Andrija Bondara, które kilka lat temu ukazały się w Polsce (Jogging, Mamiko 2005), podchodziłem do nowej książki ostrożnie. W tłumaczeniach Adama Wiedemanna wyostrzyły się wszak wszystkie złe aspekty wczesnej twórczości Ukraińca, od językowego kalectwa po myślową prostotę i literacką sztuczność. Wiersze przełożone przez Bohdana Zadurę były już zupełnie inne: autobiografizujące, pełne ironii, ostrożne w formułowaniu sądów, ale przede wszystkim uwodziły swoją gawędziarską manierą. Zastanawiałem się wtedy, czy “bondaryzm” i “zaduryzm” naprawdę mają aż tyle wspólnego?

Po lekturze Historii ważnych i nieważnych przyznać trzeba, że polskiemu czytelnikowi najłatwiej będzie ulokować twórczość Ukraińca blisko Zadury właśnie. Autor Nocnego życia pojawia się zresztą w prozie Bondara wprost, jako bohater literacki i współtwórca opowieści, a hołd złożony Carmenom (Carmeny Bohdana) to jeden z lepiej odmalowanych literackich portretów. Z dość bliskiej relacji między tłumaczem i pisarzem rodzi się wspólna historia – i mam wrażenie, że jeśli Bondar nie trafi w Polsce na kolejnego tak wyrazistego tłumacza, zawsze pozostanie już “Bondarem Zadury”, co zresztą nie powinno mu w naszym kraju zaszkodzić.

Na pierwszy rzut oka nowe prozy Ukraińca reprezentują ten sam sposób opowiadania co jego wiersze. Nazwać je można metafizyczną gawędą lub też scenką rodzajową, zapiskiem z prywatnej historii, która uniwersalizuje się w rękach sprawnego pisarza. To samo jest również spojrzenie na świat: z nieufnością wobec języka i upraszczających przyzwyczajeń, z uwagą skupioną na pamięci i pojedynczych losach. Bohater Bondara (a właściwie sam Bondar, bo są to prozy autobiografizujące) na szczęŚcie nie stroni od ironii, często wymierzonej również w samego siebie, a od popadnięcia w patos wielokrotnie ratuje go humor. Z całym bagażem prywatności, poszczególne teksty lokują się w książce niby znaczki w klaserze starego filatelisty; znaczki, do których powraca się po latach z sentymentem, oglądając każdy z osobna. Są to zatem prozy dojrzałe w dwóch znaczeniach: literacko sprawne, wyrobione i konstruowane ze smakiem. Ale są to również prozy dojrzałego człowieka i artysty, który świadomie powraca do siebie sprzed tego okresu, próbując wydobyć dramatyzm upływającego czasu.

Nietrudno zorientować się, że Bondar brzmi najlepiej właśnie wtedy, gdy mówi od siebie i o sobie, nie siląc się na moralizowanie i dyktowanie prawideł. Podobnie jak bohatera opowiadanka “Profesor Szczur”, również i mnie bardziej pociąga historia brakującego palca podstarzałego weterana, niż wielka historia Ukrainy. Nie dlatego, że nie interesuje mnie kraj naszych sąsiadów, ale chyba wierzę (co brzmi trochę po bondarowsku), że te prywatne opowieści nie zgubią się w swojej ogólności, pokażą raczej coś, niż wszystko naraz. “Jeden palec teraz wie, jak to naprawdę było. Wie, ale nie powie.” Jego tajemnica daje impuls do własnych domysłów, stając się niejako metaforą całej literatury. W ten sposób, jedną mocną puentą, Bondar rozciąga swoją opowieść, historie nieważne zmieniając w te najważniejsze. “Ktoś wrażliwszy na pewno użyłby jakiegoś lirycznego obrazu. Ktoś prostszy odwołałby się do utartego chwytu. Ja jednak poczułem coś w rodzaju radości filatelisty, który zgubił i znalazł cenny znaczek. Który potrzebny jest tylko mnie – jego, skasowanego, nikt nie kupi” (“Zakładka”). Miejmy nadzieję, że w ostatnim zdaniu pisarz się jednak pomylił.

_________________

Pierwodruk: "Poezjem", obecnie: https://www.biuroliterackie.pl/biblioteka/recenzje/radosc-filatelisty/