Kupno, sprzedaż i inne końce świata (B. Konstrat, "Samochody i krew")

"Samochody i krew to - jak głosi notka na skrzydełku - historia pewnego wypadku. To historia kolizji, której rezultatem jest rozlew zapachów i smaków." Od tej kolizji, czy też raczej rozejścia, można by właściwie rozpocząć wczytywanie się w ostatni tomik Bartosza Konstrata. Autor chce nam bowiem zasugerować, że gdzieś na pęknięciu, pomiędzy narracją a maskami kolejnych podmiotów, powstaje przestrzeń gotowa do zapełnienia. Przestrzeń o tyle wyjątkowa, że sama z siebie będąca naddatkiem, sferą z pozoru niepotrzebną wierszowi, a jednak dopominającą się o "zagospodarowanie", o wypełnienie jej punktami wspólnymi: osobami, miejscami i pojęciami; przestrzeń uwodząca wspomnieniem seksualności (śladem po niej jest język) i wymagająca od czytelnika zaufania.

Zaznaczmy jeszcze, że osoby - tak bohaterowie, jak i kolejne podmioty - są powołane do istnienia na potrzeby jednego tekstu, a miejsca odwołują się do znanych już, wiejskich pejzaży Konstrata, z całą ich ogólnością i melancholijną sielskością. Mamy więc do czynienia ze światem urojonym, nieco przypadkowym, który za każdym razem wyłania się od nowa i układa w inną mitologię, choćby miało to nawet przybrać postać skargi, jak w tekście zamykającym tomik Zimne fioletowe dłonie. Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że wiersze te łączy pewna specyficzna aura nostalgii i utraty. Bohater nieustannie obserwuje sytuację, bada geometryczne kompozycje przedmiotów i ludzi w przestrzeni, przede wszystkim jednak podgląda: zza okna, zza szyby, przez dziurkę od klucza. To próba takiego wpatrywania się w teraźniejszość, jakby w każdej chwili była ona już czymś minionym, a jej opis mógł się okazać jedynie wynikiem dawniejszej lub z dawna zapowiedzianej kolizji:

 

Nadszedł wrzesień, a już myślałem, że da się tego uniknąć.

Rozpacz przylatuje razem z ptakami, zawsze jest mi jej żal.

W tym czasie nasi sąsiedzi remontują ganek przed zimą.

Choć raczej powinienem powiedzieć:

 

W tym czasie próbujemy się objąć, ale nic z tego.

 

(Pożyteczność, s.24)

 

Dlatego od zderzenia (zdarzenia?) warto wyjść i do niego właśnie trzeba powracać. Podstawowe pytanie, jakie chciałby zadać czytelnik, jest bowiem równocześnie pytaniem najoczywistszym: o życie i śmierć, ujęte w mechanizmy pamięci i obserwacji. Sprawa problematyzuje się, gdy u Konstrata do głosu dochodzi usypianie życia ("Krew przepływa tętnicą, pot rozpuszcza brud na moim palcu, // Śpij spokojnie, śmierć jest teraz daleko, nawet się nie zbliża" z wiersza Pożyteczność), dialogi miłosne i wymykający się wszystkiemu naddatek. Kiedy rozpędza się akcja, pełna "niepotrzebnych" elementów, z natury swojej bezużyteczna, bowiem jeszcze niesproblematyzowana, wiersz zalany zostaje "światem", a bohater i jego fascynacje stają się jedynie punktami gdzieś daleko w tle. Z taką sytuacją mamy do czynienia choćby w bardzo ciekawym tekście Ul dogasa, poświęconym dojrzewaniu i zmaganiu się z upływającym czasem, najeżonym erotycznymi podtekstami i destrukcją, która zapowiada nieuchronne zmiany:

 

Zofii przyśniło się to wcześniej -

A mała Ania znalazła w gnieździe trzy małe wróble -

Zdychały w upale, ich wysuszone gardła pokryły się mapką popękanych żyłek -

Leon w samym szlafroku, który nosił w poobiednią sjestę -

Nawet w takie nieszczęście musiało wydać się to śmieszne -

Kiedy wbiegł pomiędzy jabłonie, tłuste włosy i nierówno wsunięte okulary -

Stare kobiety sikały na stojąco za szopą z węglem -

Otworzyły bezzębne usta, śmiejąc się głośno -

I okazało się, że to nie słońce postanowiło nas zabić -

Chociaż również od gorąca miała pochodzić nasza śmierć -

Pierwszy raz widziałam wtedy czołg - 

(...)

Wszystko jest przezroczyste -

W szczególności pergamin, na którym narysowano plan naszej wioski -

Teraz jest do podarcia -

Do wyrzucenia -

Jest już zupełnie nieprzydatny -

 

(Ul dogasa, s.16)

 

Znaki wprowadzają w ludową mitologię, która powinna okiełznać świat, a nad wszystkim pieczę sprawować ma naturalny porządek (słońce). Tak się jednak ostatecznie nie dzieje, świat bowiem wymyka się jednemu nurtowi zdarzeń, jednej opowieści, dając wskazówki i pre-teksty do kolejnych wspomnień. Na tle katastrofy płonącej wioski, podniesionej do skali kosmicznej, dokonuje się więc zderzenie podmiotu (kobiety) z męskim porządkiem, inicjacja seksualna połączona z przemocą, zmetaforyzowana pogoń za uciekającym buhajem oraz refleksja wanitatywna.

Lubelski poeta zręcznie kryje się za kolejnymi maskami, bo i nie o nim samym muszą mówić wiersze. Zmysł liryczny przeplata się tu z zamysłem epickim, a każdy tekst jest otwierającą się na chwilę historią. I znowu warto powrócić do zderzenia. Zaczyna się ono bowiem ujawniać w pełni dopiero, gdy zdamy sobie sprawę, że historie te są po części baśniami (onirycznymi, z koszmarnym zapleczem i erotycznym początkiem), a ten, którego chcielibyśmy za nimi poszukiwać - poeta - może w ogóle nie istnieć. Mówi do nas bowiem "wiersz" i to on właśnie prosi o uzupełnienie, o współdzielenie z nim ruchu obrazów i gry emocji.

Wiersze Konstrata w ten sposób dosłownie "wciągają w siebie", erotyzując świat, dzięki prowadzonej  opowieści. Współdzielenie miejsca z czytelnikiem odbywa się jednak w punktach pęknięcia, gdzie język nie może nadążyć za miłosnym dyskursem. Jak pisał kiedyś Georges Bataille: "w erotyzmie chodzi zawsze o rozbicie form ustanowionych, (...) tych uregulowanych form życia społecznego, na których zasadza się nieciągły porządek określonych jednostek, jakimi jesteśmy". Liryka Konstrata uwzniośla, przenosi erotykę w sferę uniwersalną, pozostając przy tym czuła na detal i wpatrzona w to, co bliskie i codzienne. To bez wątpienia jedna z niewielu dojrzałych i subtelnych dykcji homoerotycznych w naszej najnowszej poezji. Wiersze autora thanathos jeans różnią się znacznie od ironicznych lub ocierających się o banalizm tekstów Adama Wiedemanna czy muzyczno-lirycznych kompozycji Edwarda Pasewicza. Konstratowi bliżej do kodów znanych w dwudziestoleciu, a jego obserwacje przypominają momentami te z Czechowicza lub Iwaszkiewicza. Po części rację więc miał Karol Maliszewski, gdy widział w tych utworach sielskość autora ballady z tamtej strony, choć to nie pejzaż, a właśnie zdolność do wydobywania na jego tle rozerotyzowanych męskich sylwetek, wydaje się łączyć obu lubelskich poetów:

 

Nie mogłem się otrząsnąć jeszcze kilka minut po ich przejeździe: pierwsi

tej wiosny chłopcy w krótkich spodenkach,

 

ścieżki włosów na udach i ścięgna pracujące jak tłoki reklamowanych

samochodów, ich rowery wchodziły w zakręt pewnie, pod kątem

trzydziestu stopni,

 

(Minstone, 1984. Dopisek dla E. White'a)    

 

Tym razem Konstrat zaproponował pewnego rodzaju układankę, tomik można bowiem czytać na dwa sposoby: podążając ze strony na stronę za kolejnymi wierszami lub dobierając je zgodnie z kolejnością proponowaną w spisie treści. Dopiero na końcu okazuje się bowiem, że istnieć mogą (choć może nic nie znaczą?) aż trzy części, a każda z nich odpowiada jednemu z członów tytułu. Wiersze z Krwi poruszają tematykę miłosną, skupiając się na problemach tożsamości, rozpadu związków oraz homoerotycznej fascynacji. Samochody podążają tropem pojazdów, choć ich główną zasadą konstrukcyjną jest właściwie wewnętrzny ruch wiersza, potok płynącej narracji, która dostarcza coraz to nowych informacji. I jest zaś strefą graniczną i pośredniczy między erotyką a śmiercią, mitem a rzeczywistością. Najczytelniej odbywa się to w Dwóch wierszach, które prowadzą nas na powierzchnię opowieści (będącą zarazem granicą śmierci) i mówią nieoczekiwane stop: "Jedyne, co pozostaje przejrzałym / mężczyznom w gąszczu tego upału, to zasłonić okno. Poświęcić się lekturze / hinduskich poetów i zgłębiać plany obrazów Hockneya. Kim jest śpiący / chłopaczek w niebieskim szlafroku? Kto go uśpił? (Stop! Jesteś zbyt ciekawy)".

Tym razem Konstratowskie "stop" to jednak tylko chwilowy gest powstrzymania, opóźnienia, a więc podniesienia stawki w grze. Jeśli tajemnica powstaje tam, gdzie pojawia się zakaz, to nowy tomik Bartosza Konstrata ten zakaz niewątpliwie przyzywa, ewokuje i prowokuje. A im mniej ostentacyjnie to czyni, tym więcej w nim napięcia i energii.

 

 

Bartosz Konstrat, Samochody i krewHa!art 2009

Pierwodruk: strona Fundacji im. T. Karpowicza